Akademicki Klub Sportowy Rzeszów

Podpromie 10 , 35-051 Rzeszów

aks@assecoresovia.pl

Mistrz Polski:

  • 2008
  • 2009
  • 2010
  • 2011
  • 2013
  • 2013
  • 2014
  • 2015
  • 2016
  • 2016
  • 2018

Vice Mistrz Polski:

  • 2011
  • 2013
  • 2014
  • 2016
  • 2025

Brąz MP:

  • 2012
  • 2012
  • 2012
  • 2012
  • 2014
  • 2017
  • 2018
  • 2023
Trzy lata, i co dalej? Opowiada nam Marcin Kania
poniedziałek, 6 lipca 2015

Trzy lata, i co dalej? Opowiada nam Marcin Kania

Mistrz Polski Kadetów, Mistrz Polski Juniorów, wicemistrz Młodej Ligi, kapitan rzeszowskiej drużyny, Marcin Kania rozpoczyna swoją przygodę z seniorską siatkówką. Specjalnie dla nas opowiedział o minionych trzech latach spędzonych w drużynach AKS-u, a także o swojej przyszłości. 

Jakie były początki Twojej siatkarskiej przygody? Czy od zawsze wiedziałeś, że chcesz podążać tą drogą?

Tak naprawdę, nigdy nie wiedziałem, że siatkówka to będzie to. Dużo grałem w podstawówce w różne sporty, uprawiałem nawet badmintona, myślałem nawet o tym, żeby grać w koszykówkę, ale nie było zbytnio takiej opcji. Wybrałem siatkówkę, bo była blisko gimnazjum i mogłem to fajnie połączyć komunikacyjnie, mogłem podjechać sobie ze szkoły do klubu, później z klubu do domu. Miało to również znaczenie, że nie musiałem dużo jeździć i spędzać mnóstwa czasu w komunikacji miejskiej.

Pomimo trudów sezonu i niełatwej drogi zarówno w Młodej Lidze, jak i rozgrywkach juniorskich, wraz z kolegami z drużyny walczyliście w każdym pojedynku i utrzymywaliście pozytywne nastawienie.

Tak, szczególnie patrząc na tabelę i składy innych drużyn, byliśmy jednym z najmłodszych zespołów. Patrząc na ekipy z Radomia, Kędzierzyna Koźla czy Gdańska, które były w czołówce, to my opieraliśmy się na składzie juniorskim uzupełnionym zawodnikami z kadetów, więc przewaga doświadczenia była po stronie tamtych drużyn. Jak na ten skład i nasze możliwości uważam, że wynik był przyzwoity, chociaż na pewno mogliśmy powalczyć w niektórych meczach, w których traciliśmy głupio punkty. Cóż, niestety zabrakło doświadczenia i ogrania na takim poziomie. Szczerze mówiąc takim zawodnikom, jak grali w Radomiu, Bielsku- Białej czy Lotosie, ciężko nam było się przeciwstawić. Chociaż z ZAKSĄ wygraliśmy dwa razy po ciężkim boju, dlatego jesteśmy zadowoleni, że nam się udało utrzeć im nosa.

Sukces składa się z dwóch czynników: dyspozycji fizycznej, ale i także psychicznej. Czy również uważasz, że mentalność sportowca odgrywa ważną rolę w osiąganiu celów?

Na pewno tak, ponieważ jeśli podejdzie się olewająco do meczu to na pewno nie osiągnie się takiego wyniku, który by się chciało. Do każdego spotkania trzeba podejść skupionym, trzeba docenić przeciwnika, który może okazać się groźny. Ważne jest żeby to wykorzystać i dawać z siebie wszystko, bo również trenerzy patrzą na nasze nastawienie i to później oddziałuje na naszą pozycję zarówno w szóstce, jak i w meczowej dwunastce.

Czy jest taki zespół na świecie, w którym chciałbyś w przyszłości kontynuować swoją karierę?

Jeżeli zostałbym zawodowym siatkarzem to myślę, że w każdym klubie, w którym wzbudziłbym zainteresowanie chciałbym zagrać. Wiadomo, że marzeniem każdego siatkarza jest reprezentować kiedyś takie kluby, jak Zenit Kazań czy Lube Banca, czy inne zespoły. Nasze drużyny plusligowe niczym nie ujmują tym zespołom, więc pozostanie w Polsce jest naprawdę dobrą sprawą, a dodatkowo ma się tutaj rodzinę i wszystko można połączyć. Granie w Polsce jest teraz na takim poziomie, że nie trzeba nigdzie wyjeżdżać. Chociaż jeżeli chodzi o kwestie finansowe, to lepiej zarabiają siatkarze wyjeżdżający do Rosji czy Turcji, ale jeżeli chodzi o poziom sportowy to Polska jest pod tym względem naprawdę na równi z innymi klubami. Myślę, że w każdym klubie plusligowym mógłbym zagrać.

Dla was największą motywacją jest głód sukcesu. Ale jak można zachęcić kibiców, aby przychodzili na hale i dopingowali swoją drużynę?

Chyba najważniejsze są wyniki, no bo jeżeli idzie plotka, że słabo gramy to kibice nie chcą nas oglądać. Pamiętam, że rok temu jak graliśmy z ZAKSĄ czy ze Spałą, to fanów przychodziło dużo, bo wiedzieli że są to mecze na szczycie. My w tamtym roku prezentowaliśmy się przecież bardzo dobrze. Byliśmy cały czas w czołówce i biliśmy się o 1. miejsce. Kibiców motywowało to, że nasze wyniki są takie, jakie są i, że gramy fajną siatkówkę i przychodzili popatrzeć. Myślę, że ważnym aspektem jest to, że gramy jako zaplecze plusligowe, więc gramy z ZAKSĄ, Jastrzębiem czy Skrą i ludzie chcą zobaczyć, jak wygląda to od innej strony. Wydaje mi się, że to też o to chodzi, a też dużą część kibiców stanowią nasi koledzy, czy rodziny, które zapełniają trybuny, a to też jest miłe. Tak, jak mówiłem rok temu, kiedy była pełna hala i doping klubu kibica to dało się poczuć, że ta atmosfera jest naprawdę nieziemska.

Zawód siatkarza wymaga dużo poświęceń, czy jest coś czego nie mogłeś zrobić przez to, że uprawiasz tą dyscyplinę sportu?

Nie, w sumie to nie. Nie mam specjalnie określonych marzeń, ani planów. Fajnie się stało, że się tu znalazłem. O to mi chodziło żeby się tutaj dostać. Pewnie gdybym się nie dostał to chodziłbym do jakiegoś liceum w Krakowie, grałbym sobie może w II lidze, i pewnie ta przygoda z siatkówką nie potrwałaby długo, bo musiałbym się dużo więcej uczyć. Ta szkoła dała mi szansę rozwoju. Możliwość późniejszego przejścia do siatkówki seniorskiej na jakimś wyższym poziomie w I lidze. Młoda Liga też dużo nam dała. Sam fakt, że mogliśmy się pokazać i później trenerzy nas oceniali i zapraszali na różne testy. Zostając w Krakowie najprawdopodobniej nie miałbym takiej szansy no, a tutaj otworzyło to nowe horyzonty i dużo nowych perspektyw.

Jak to się stało, że związałeś się z rzeszowskim AKS-em?

W trzeciej gimnazjum pomyślałem, że fajnie byłoby coś zrobić w tym kierunku. Gdybym został w Krakowie, to ciężko byłoby mi się dalej rozwijać. Pamiętam, że na turnieju Nadziei Olimpijskich trener Grzegorz Wisz wypatrzył mnie razem z Mateuszem Jóźwikiem oraz Marcinem Komendą i zapytał czy nie bylibyśmy zainteresowani, żeby pojawić się na testach. Później trener Wisz napisał do mnie sms-a, żebym pojechał z nimi na obóz na feriach. Pojawiliśmy się tam z kolegami z klubu i z Mateuszem (ponieważ graliśmy w różnych krakowskich klubach) i ćwiczyliśmy pod okiem trenera Artura Łozy. Później trener Łoza wziął nas na rozmowę, przedstawił jak to wszystko wygląda, musiałem załatwić kwestie wypożyczenia i to wszystko tak się zaczęło.

Występujesz na pozycji środkowego. Od początku czułeś się dobrze w tej roli, czy jednak brałeś pod uwagę także występy na innych pozycjach?

U mnie od razu było tak, że kiedy przyszedłem do klubu, to trener zauważył, że nadaję się na środek siatki. Musiałem do tego przywyknąć, ale nigdy nie sprawiało mi to jakoś zawodu. Fajnie się czuje grając na środku i sprawia mi to przyjemność. Moje warunki fizyczne czy techniczne nie dawały mi możliwości spróbowania gry na przyjęciu, ponieważ tam trzeba wykazać się większą techniką niż pod siatką. Zaczęło się to w gimnazjum i trwa do tej chwili. W pierwszej klasie liceum trener Artur Łoza wpadł na pomysł, żebym spróbował gry na przyjęciu. Zagrałem jeden turniej i niestety poszło mi średnio. Wtedy w kadetach mieliśmy dobrych przyjmujących, dlatego byłem bardziej potrzebny na środku, dobrze mi szło, trener był zadowolony i gram na tej pozycji po dziś dzień i raczej tak zostanie do końca, bo pozycji teraz już nie zmienię.

W ostatnim sezonie zostałeś kapitanem zespołu. Jak sie czułeś z tą rolą?

Na pewno troszkę inaczej, chociaż nie odczuwałem jakieś specjalnej presji. Czasami trzeba było zmotywować kolegów do walki, ale mój charakter średnio nadawał się do roli kapitana. Zostałem wybrany dlatego, że byłem najstarszy . Dobrze się czułem w tej roli, chociaż czasami zapominałem, że jestem kapitanem. Brakowało mi trochę agresji i zawziętości na boisku ale taki mam charakter, może trzeba go trochę podrasować.

Wracasz do rodzinnego Krakowa i w przyszłym sezonie będziesz występował w I lidze, jak oceniasz te rozgrywki?

Na pewno jest to poziom wyższy niż w Młodej Lidze, a w tym wieku jest to najlepsza możliwość, żeby móc się rozwijać. Po trzech latach spędzonych w Młodej Lidze przyszedł czas, żeby spróbować czegoś wyżej. Gra w Krakowie daje mi możliwość mieszkania w domu i studiowania, więc jest to na pewno dla mnie dobra opcja. Jak patrzyłem na wzmocnienia, to skład wydaje się naprawdę ciekawy. Cieszę się, że wracam do domu i również moi rodzice się cieszą, bo trochę brakowało mnie im w domu, więc na pewno są zadowoleni, że będzie mnie w nim trochę więcej. Można powiedzieć, że teoretycznie przenosimy się częściowo licealną klasą do Krakowa, bo co najmniej połowa stara się o przyjęcie tutaj na studia. Będziemy się czuć prawie tak samo jak w Rzeszowie, jedynie w klubie będą nowi zawodnicy i będzie trzeba przystosować się do nowych warunków. Na pewno siatkówka seniorska będzie wymagała dużo więcej pracy, przygotowania fizycznego, dlatego będę musiał spędzić więcej czasu na siłowni niż to było tutaj. Jestem ciekawy jak to wszystko wypali, ponieważ trzeba iść na przód. Zastanawiałem się długo nad kierunkiem, dlatego myślę, że to wszystko się uda, że będziemy grać i dobrze się prezentować.

W nowym klubie stworzycie małą kolonię rzeszowskiego zespołu. Ponownie na środku występował będziesz z Bartkiem Mordylem.

Tak, wracamy do starego ustawienia z mojej drugiej klasy liceum, a jego trzeciej. Graliśmy tak zarówno w juniorach jak i Młodej Lidze. Z Bartkiem dobrze się dogadujemy. Znamy się dobrze od dłuższego czasu, jeszcze sprzed czasów rzeszowskich, bo razem graliśmy w kadrze wojewódzkiej, również w internacie mieszkaliśmy razem. Jest to na pewno motywujące, że będzie ktoś znany z kim mogę porozmawiać i będzie to dla mnie na pewno łatwiejszy start w drużynie. Dla mnie jest to na plus, bo również patrzyłem na to, jaki będzie ten zespół. Jeżeli stworzymy taką ekipę, jaki tworzyliśmy w Rzeszowie, to na pewno ma to przyszłość.

Pochodzisz z Krakowa, jak zatem oceniasz ten czas spędzony w Rzeszowie?

 Ja te trzy lata oceniam na plus, na bardzo duży plus. Te trzy lata przeminęły mi jak pstryknięcie palcem. Naprawdę super się tutaj czułem i nawet w internacie bardzo dobrze mi się mieszkało. Poznałem tutaj dużo ludzi, którzy byli dla mnie bardzo mili i życzliwi. W tym roku w internacie trzymaliśmy się w trójce pokojowej, dogadywaliśmy się z młodszymi kolegami i nasza współpraca przebiegała bez zarzutu. Treningi były na wysokim poziomie, a cała atmosfera w tym mieście również bardzo mi się podobała. Nie odczuwałem mocnej tęsknoty za domem, chociaż po dłuższym czasie wyczekiwało się powrotu do domu. W gruncie rzeczy mogę zaryzykować takie stwierdzenie, że tutaj stworzyłem sobie taki drugi dom, który stworzyli również moi znajomi.

Miniony sezon Młodej Ligi zakończyliście na 6. miejscu, jednak Ty zostałeś wybrany do najlepszej 6 sezonu, rola kapitana motywowała cie do bycia liderem na boisku?

Bardzo ucieszyłem się z tego tytułu, bo jest to wyróżnienie. Funkcja kapitana sprawiła mi dużo radości. Zobowiązywała mnie jednocześnie do bardziej agresywnego zachowania na boisku. Musiałem pokazać, że jestem w stanie dać z siebie wszystko, aby pomóc drużynie. Mam nadzieję, że dobrze się z tego wywiązałem.

Za swoją postawę zostałeś doceniony i dostrzeżony przez trenera reprezentacji Polski Juniorów, Jakuba Bednaruka. Otrzymałeś powołanie do kadry jak oceniasz swoje szanse na wyjazd do Meksyku?

Najpierw jest nas dwudziestka dwójka w szerokiej kadrze. Na pierwszy obóz pojedzie nas osiemnastu. Odbędzie się pierwsza selekcja i najpierw muszę się tam załapać, a co dalej, to zadecyduje moja dyspozycja na tych wszystkich obozach. Będę musiał się postarać, aby przebić się do składu i będę konkurował z zawodnikami, którzy na swoim koncie mają już debiuty w PlusLidze. Na pewno będzie mi ciężej przyjechać tam z perspektywy gry w Młodej Lidze na przeciwko tym, którzy skosztowali siatkówki na najwyższym poziomie . Zobaczymy jak to się zakończy. Wszystko będzie zależało od mojej postawy oraz od tego, czy trener Bednaruk powoła mnie na pierwszy obóz. Nie zawsze było łatwo.

Były przegrane mecze, kontuzje, gorsze i lepsze chwile. Jak jako drużyna sobie z tym radziliście ?

My jako drużyna byliśmy raczej wszyscy ze sobą zżyci. Każdy z każdym miał dobry kontakt i temat do rozmowy. Razem mogliśmy się pośmiać, zmotywować, niejednokrotnie każdy mógł każdego okrzyczeć bez jakiś zbędnych fochów, które ktoś mógł przeciwko komuś "strzelić". Myślę, że ta atmosfera najczęściej nam pomagała, czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie i po meczach mogliśmy spokojnie pogadać, pożartować i skupić się na następnym meczu, nie patrząc wstecz i nie rozpatrując błędów. Wracając z dalekich podróży, często kilkugodzinnych przebywanie w tym towarzystwie dawało możliwość kreatywniejszego spędzenia czasu, pośmiania się, a także rywalizacja na treningach czasami okraszona wzajemnymi żartami tworzyła dobrą atmosferę do wspólnej gry, za co kolegom z tego miejsca serdecznie dziękuję.

 

Rozmawiały: Barbara Setlik, Barbara Cieśla (www.aksrzeszow.pl)

loading ...