Gość AKS-u: Damian Zygmunt, środkowy AZS-u Częstochowa
Ze względu na trzech zawodników pochodzących z Leżajska spotkanie pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów i AZS-em Częstochowa rozegrane zostało właśnie w tym mieście. Obok Marcina Karakuły i Wojciecha Zięzio występujących na co dzień w barwach "pasów" szansę gry przed miejscową publicznością dostał także Damian Zygmunt. Zawodnik częstochowskiej drużyny specjalnie dla nas m.in. podsumował to spotkanie, opowiedział o początkach swojej kariery i o tym, jak czuł się wracając do rodzinnego miasta.
Dość gładko przegraliście pojedynek z Asseco Resovią Rzeszów. Jak ten mecz wyglądał z twojej perspektywy?
Piątkowy mecz nie należał do najlepszych w naszym wykonaniu. Potwierdziła się nasza największa bolączka w tym sezonie, czyli problem z przyjęciem zagrywki. Rywale nie ryzykowali, aż tak bardzo w tym elemencie, a mimo to potrafili skutecznie odrzucić nas od siatki. Szczególnie było to widoczne w drugim secie, gdzie straciliśmy serie punktów pod rząd przegrywając partię do 11 .
Co się stało w trzecim secie, kiedy wydawało się, że wygraną macie na tacy?
W sumie to nie mam pojęcia. Mieliśmy dużą przewagę, którą roztrwoniliśmy w końcówce. Rzeszów zagrał bardzo spokojnie i czekał na nasze błędy, a my niestety w kluczowym momencie zagraliśmy zbyt nerwowo i nie ustrzegliśmy się prostych błędów.
W trakcie spotkania zmieniałeś pozycję, ze środka na przyjęcie, czym to było spowodowane?
Tutaj leży niestety jedna z największych przyczyn naszej piątkowej porażki. Przez ostatni okres trenowałem jako atakujący i na tej pozycji miałem rozegrać mecz. Niestety dzień przed spotkaniem dowiedziałem, że jeden ze środkowych nie może przyjechać i muszę zagrać na środku. Nie jest to dla mnie problem, bo jest to moja nominalna pozycja, jednak znowu musiałem się przestawić. Nie pojechał też z nami nasz podstawowy libero i w tym spotkaniu wystąpił młody chłopak, który niestety nie podołał presji. W trakcie trzeciego seta doszliśmy z trenerem do wniosku, że lepiej będzie jeśli zostanę po zagrywce na boisku i pomogę chłopakom przyjmować. Miałem tym trochę uspokoić to przyjecie i wprowadzić więcej ładu na boisku. Myślę, że pomysł wypalił, bo w tym secie graliśmy lepiej niż w dwóch poprzednich.
Ten sezon nie jest dla was zbyt udany, jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Na początku tego sezonu mieliśmy trochę inne założenia, ale duże braki kadrowe powodują takie sytuację jak w meczu z Rzeszowem. Nie mamy stabilizacji w składzie, musimy łatać dziury, jak tylko się da. Niestety przez to przydarzają się nam głupie wpadki, jak ostatnia przegrana z Bełchatowem. Mimo tego jesteśmy sami sobie winni, bo nie przystoi nam przegrywać z chłopakami kilka lat młodszymi od nas i taka jest niestety prawda.
Macie jeszcze teoretyczne szanse na poprawę miejsca w tabeli, wierzycie w to jeszcze?
Bardzo byśmy tego chcieli ale nie oszukujmy się, w tej chwili nasza sytuacja w tabeli jest jaka jest. Tracimy do zespołu z Bielska 14 pkt i musiałby się wydarzyć cud żebyśmy awansowali w tabeli na 8.miejsce gwarantujące grę w play-off, ale cuda się zdarzają więc może (śmiech).
Pochodzisz z Leżajska, jak się czułeś wracając do tej hali?
Kiedy dowiedziałem się, że trener chce zorganizować mecz w Leżajsku bardzo się ucieszyłem. Mam z tą hala wiele miłych wspomnień. M.in. w niej 2 lata temu zdobyłem wraz z Metrem Warszawa brązowy medal Mistrzostw Polski juniorów, co było niesamowitym uczuciem. Wróciły dawne, miłe wspomnienia.
Stresowałeś się, że będziesz występował przed swoimi znajomymi i rodziną?
Lekki stres był. Rodzina się śmiała, że nie mogę sobie znaleźć miejsca w domu (śmiech). Ale tak całkiem poważnie, to już wiele razy zagrałem przed znajomymi, rodziną i leżajską publicznością i nie mogłem pozwolić, aby ten stres spowodował moja gorsza postawę na boisku. Jak to mówią moi rodzice, którzy zawsze mnie wspierają: zagraj swoje! I mimo, że przegraliśmy ten mecz to mam nadzieje, że moja postawa na boisku nie rozczarowała.
Jak to się stało, że zacząłeś grać w siatkówkę?
W siatkówkę zacząłem grać w 4 klasie szkoły podstawowej. Większość moich kolegów z klasy zaczęła chodzić na trening, więc i ja postanowiłem pójść i spróbować. Jak widać hala sportowa stała się moim drugim domem, i jak na razie nie chce go opuszczać. Już w pierwszym roku gry zdobyłem mistrzostwo województwa w dwójkach. Dzięki temu wyjechaliśmy na Mistrzostwa Polski do Zabrza, gdzie zdobyliśmy 4. miejsce. Ten mały sukces sprawił, że jeszcze bardziej zafascynowałem się siatkówką.
Dlaczego wybrałeś grę w AZS-ie Częstochowa?
Wszystko wydarzyło się tuż po Finałach MP w Leżajsku, gdzie jak wcześniej wspomniałem zdobyliśmy z Metrem brąz. Po jakimś czasie dowiedziałem się od trenera, że Częstochowa jest zainteresowana moją osobą. Myślałem, że to jakiś sen, wcześniej mogłem tylko pomarzyć żeby dostać propozycje od klubu z PlusLigi, a jednak tak się stało. Była jeszcze jakaś oferta z 1 ligi, ale nie zastanawiałem się ani chwili gdzie chce grać. Natychmiast wybrałem grę w AZS-ie i podpisałem 3 letni kontrakt.
Jakie jest Twoje największe marzenie związane z siatkówką?
Myślę, że jak powiem o występie na olimpiadzie nie będę zbyt oryginalny (śmiech). Życzyłbym sobie, aby moja przygoda z siatkówka trwała jak najdłużej i abym dalej cieszył się grą tak samo jak teraz.
Rozmawiały: Barbara Cieśla, Barbara Setlik (www.aksrzeszow.pl). Foto: www.azsczestochowa.pl